piątek, 30 września 2011

News from Rockville.

Witam! Wiem, ze minely 2 tygodnie a ja nic sie nie odezwalam, ale uwierzcie mi- czas leci mi tutaj tak szybko i na dobra sprawe dopiero teraz mam dluzsza chwilke, zeby cos tutaj napisac :) W ogole juz sie 2 razy do tego zabieralam, ale zlosliwosc rzeczy martwych mi w tym przeszkadzala.
Otoz czas najwyzszy, zeby powiedziec, ze zyje :) no i mam sie bardzo bardzo dobrze. Az sama nie wierze, ze minelo juz tyle dni. Postaram sie w skrocie opisac jak mi one minely no i ogolnie jak sie tutaj trzymam.
Pierwszy tydzien spedzilam w Training School. Poznalam mnoooostwo nowych ludzi (swoja droga spelnilam swoje marzenie i poznalam Brazylijki :) ) No i dostalam zaproszenie do Brazylii juz! Wiec Copacabana stoi otworem :) Na calym Campusie bylo nas okolo 150 osob. Z czego zdecydowana przewage stanowily Niemki. Ten program cieszy sie ogromna popularnoscia tam i chyba dlatego tyle dziewczyn sie na to decyduje. W pokoju bylam wlasnie z jedna z nich i z dziewczyna z Tajlandii. Kurcze naprawde podziwiam osoby, ktore decyduja sie na ten wyjazd wlasnie z tamtych okolic (byla tez jedna dziewczyna z Chin). Teraz z perspektywy czasu widze, ze ten tydzien byl mi naprawde potrzebny. Wiecie, chociazby ze wzgledu na to, zeby przelamac swoj angielski. Chociaz szczerze przyznam, ze jesli chodzi o zetkniecie sie z takim codziennym angielskim - juz u hostow w domu- bylo czyms niezwyklym. Z jednej strony wcale nie takim prostym, bo mozecie sobie wyobrazic, ze jednak dzieci mowia specyficznym dla siebie jezykiem. Wracajac jeszcze na chwile do szkoly, to bylo nas z Polski 7 dziewczyn, co naprawde okazalo sie bardzo pomocne. W czwartek mielismy wycieczke do New Yorku, ktory zrobil na mnie ogromne wrazenie. Czlowiek czuje sie totalnie malenki w takim wielkim swiecie (chociaz podobno do tego miasta mozna sie przyzwyczaic i juz pozniej wcale nie ma tego slynnego 'wow'). Ja jestem szczesciara, bo mieszkam naprawde blisko miasta. Pociagiem dojezdzam w okolo 40min :)
Wlasnie zdalam sobie sprawe, ze dzisiaj mija dokladnie tydzien od momentu kiedy pierwszy raz przyjechalam do hostow. Pamietam, ze tego dnia bylam cholernie zestresowana. Tak jak juz wczesniej pisalam- pierwsze wrazenie jest naprawde istotne, a jak na zlosc wlasnie wtedy zapominasz o swoich umiejetnosciach jezykowych. Dzieci niezwykle mi pomogly. Myslalam, ze ciezko bedzie im sie przekonac do nowej osoby a w tym aspekcie naprawde mnie zaskoczyly. Zwlaszcza dziewczynka, ktora juz od pierwszego dnia powtarzala ,Maja chodz ze mna, Maja nie idz itp' Aaa wlasnie. O ile dobrze pamietam we wtorek, kiedy razem malowalysmy, napisala na kartce, ze bardzo mnie kocha i ze jestem the best :) Cholernie mile uczucie :) Dzieciaki maja bardzo duzo zajec pozalekcyjnych, wiec glownie moim zadaniem, jest ogarniecie wszystkiego i bezpieczne prowadzenie samochodu. Na poczatku przerazila mnie wielkosc, ale odnosze takie wrazenie, ze jak juz sie jest w srodku, to wcale nie czuje sie tego 'ogromu'. Zasady ruchu drogowego sa nieco inne. Przede wszystkim trzeba na dobre zapomniec o zasadzie pierszenstwa z prawej (to jest chyba najtrudniejsze). Na kazdym skrzyzowaniu jest STOP, albo STOP all way (co oznacza, ze kazda strona musi sie zatrzymac i ten, ktory po prostu przyjedzie pierwszy- rusza pierwszy). Poza tym jestem troche szczesciara, bo tutaj w Rockville ruch samochodowy nie jest jakis ogromny. Wiec musze sie skupic po prostu na zapamietaniu wszystkich ulic. Ale mam nadzieje, ze bedzie to kwestia czasu :)
Tak jak wspominalam jestem jeszcze z ich obecna Au Pairka tutaj. Wraca do Szwecji za tydzien, wiec mam jeszcze troche czasu na oswojenie sie ze wszystkim.
Hahaha. Odzyla tutaj moje ulubione zdanie: od jutra sie odchudzam. Juz sobie nawet obiecalam, ze od przyszlego tygodnia zapisuje sie na jogging. OBOWIAZKOWO! Dopiero teraz docenilam polska kuchnie :) Wszystko jest tutaj praktycznie juz przygotowane, wystarczy tylko rozmrozic/upiec i gotowe. Wczoraj probowalam nawet zrobic sobie ziemniaki na obiad ale jakos tak chemicznie mi smakowaly. Dobrze, ze przynajmniej owoce nie zawodza :)
Kochani, ja juz bede konczyla- obowiazki wzywaja. Mam nadzieje, ze juz niedlugo zabiore sie do napisania kolejnej wiadomosci tutaj.
Swoja droga kocham sklepy z kosmetykami tutaj. Wszystko jest naprawde MEGA tanie :) No i teraz kolejna rzecza z serii must have jest komputer. Caly czas uzywam ich laptopa, co jest jednak troche niekomfortowe. Jak mozecie sie pewnie domyslac ceny takich sprzetow az krzycza: kup mnie :)

Mam nadzieje, ze w ogrooomnym skrocie opisalam co sie u mnie dzieje. Jeszcze raz przepraszam, ze nie mialam czasu odezwac sie do wszystkich, ale szczegolnie ten poczatek jest taki zakrecony.
Postaram sie to wszystko w swoim czasie nadrobic.
Caluje wszystkich ogromnie i piszcie tez co u Was :)

niedziela, 18 września 2011

Last hours, packaging behind me- what more do I need?

Właściwie to potrzebowałabym jeszcze jednej doby, żeby spotkać się z tymi wszystkimi, z którymi po prostu nie zdążyłam. Tak więc bardzo wszystkich przepraszam, jeśli czegoś nie załatwiłam, albo po prostu nie porozmawiałam. Wracając do pakowania, to strach ma wiekie oczy. Wczoraj udało mi się to wszystko ogarnąc, oczywiście z kogoś pomocą  :) 23 kilo bagażu + podręczny+ torba= jestem gotowa na ten rok. Więc dzisiaj pozostaje mi już tylko objadanie się przepysznym obiadem u babci, no i podpatrzenie jak ona robi placki ziemniaczane, które chyba na zawsze pozostaną moim numerem 1.
Trzymając się jeszcze tematu pożegnalnego - bo pewnie zaraz go zmienię, co niestety robię zbyt często- to jeszcze raz dziękuję za imprezę pożegnalną. To było niesamowicie fajne doładowanie energii na cały rok. A właśnie, z góry proszę o podnoszenie statystyk zakładanie konta na Skype- będzie mi bardzo miło, jeśli od czasu do czasu z Wami porozmawiam, no i przede wszystkim- zobaczę.
Chyba nie do końca potrafię sobie wyobrazić, że już jutro będę w Stanach. Jeśli chodzi o lot, to mam przesiadkę w Londynie, gdzie spotkam większość dziewczyn z Europy no i później już bezpośrednio JFK Airport. W moim przypadku - jak już wcześniej wspominałam- trafiłam na rewelacyjną rodzinę, więc mam ogroooomną nadzieję, że wszystko pójdzie tak jak to sobie wymarzyłam i okres przystosowań minie szybko. Muszę iść spakować jeszcze prezenty no i po raz setny odpowiedzieć sobie na pytanie: czy aby zabrałam wszystko ;)
Kochani, nie będę się dłużej rozpisywać i z tego miejsca życzę samej sobie, żeby spełniły się wszystkie marzenia, jakie sobie założyłam już jakiś czas temu. Chyba pisałam o tym, że do piątku mam Au Pair School Training, więc nie wiem jak szybko uda mi się coś tutaj naskrobać. Mam nadzieję, że będziecie tutaj czasami zaglądać.

Wiem, że jestem monotematyczna, ale dziękuję za każdy wyraz wsparcia ;)
So let the story begin... :)